Ile za Chełmońskiego, panie Goupil?
Wystawa malarstwa Chełmońskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie dobiegła już końca, przy okazji której różni politycy oraz/i celebryci chełpili się w mediach, jak cudownie było ją odwiedzić. Niektórzy z nich w terminie dodatkowym (nie umknęło to uwadze internautów), bo wcześniej nie znaleźli czasu, a może nie była im do niczego potrzebna. Za to teraz w trakcie kampanii prezydenckiej… Wiadomo, warto się „przypucować”, zwłaszcza przed niezdecydowanymi. Oczywiście my również odwiedziliśmy wystawę Chełmońskiego, ale nie robimy z tego powodu jakiejś szopki.
Kiedy w grudniu zwiedzaliśmy w.w. wystawę, zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście lubię malarstwo Chełmońskiego… Może to za sprawą wyjątkowo przygnębiającej aury; na dworze była plucha, szaro, błoto i kałuże, a zamiast nieba - bura, brudna szmata… Na wystawie 80% obrazów z identyczną pogodą, można na prawdę poczuć się depresyjnie… Drugą rzeczą na jaką zwróciliśmy uwagę były bliźniacze kompozycje; czasami po 2, czasami po 3 warianty tego samego obrazu. Oczywiście teraz każdy powie, co się czepiam, facet miał zamówienia na pięć czy sześć „Czwórek”, no to malował. I dobrze. Skąd były zamówienia i kto Chełmońskiemu organizował sprzedaż? Ciekawią mnie takie sprawy...
"Wołyńskie miasteczko" - jeden z obrazów na wystawie w MN
Jakiś czas po wystawie, buszując w necie wpadłam przypadkiem na aukcję sztuki dawnej, jeszcze z 2021 roku, gdzie obraz Józefa Chełmońskiego „Poranek przed karczmą, 1877” został sprzedany za 2 520 000 zł (cena wywoławcza 900 000 zł). Na tejże stronie zawarte były ciekawe informacje:
Obraz „Poranek przed karczmą", dzieło klasy muzealnej, namalował Chełmoński w dwa lata po przyjeździe do Paryża. Badaczom twórczości artysty znany był tylko z oryginalnego zdjęcia przechowywanego w zbiorach Biblioteki Polskiej w Paryżu. Fotografię tę wykonał Adolf Goupil, paryski marszand Chełmońskiego, który posiadał prawo wyłączności na wszystkie prace artysty. Obraz sprzedany do Stanów Zjednoczonych w 1905 r. pojawił się na aukcji w Nowym Jorku jako własność Artura A. Crosby. Następnie przeszedł do kolekcji E. Blumestila, a w roku 1916 znalazł się w zbiorach van Wezela. W 1971 sprzedawany był na aukcji w Nowym Jorku, skąd trafił do kolekcji Stanisława Stańczyka w Londynie, w 1977 nabyty do polskiej kolekcji w Londynie. Po 121 latach dzieło trafiło do Polski, gdzie na aukcji w Agra-Art zostało nabyte do kolekcji prywatnej, w której pozostawało po dziś dzień.
„Poranek przed karczmą"
To bardzo ciekawe… W polskiej Wikipedii o współpracy Chełmońskiego z Goupilem można przeczytać jedynie:
„Wielki sukces malarza w prasie i na paryskim rynku sztuki (salon, marszandzi Goupil, Stewart)".
Czy pamiętają Państwo kim był niejaki Adolf Goupil? To ten sam, dla którego pracował Vincent van Gogh. "Goupil & Cie – francuskie przedsiębiorstwo łączące działalność wydawniczą i drukarską z handlem dziełami sztuki. Specjalizowało się w wykonywaniu reprodukcji dzieł sztuki w formie graficznej i fotograficznej. Założone w 1829 roku przez Henry'ego Rittnera i Adolphe'a Goupila, początkowo mieściło się w Paryżu, z czasem rozrastając się do rozmiarów międzynarodowego imperium z filiami w wielu miastach na świecie. Firma działała do 1921 roku”.
„Począwszy od 1846 roku Adolphe Goupil do działalności wydawniczej dołączył handel dziełami sztuki. Firma zazwyczaj kupowała dzieło wraz z prawami autorskimi do niego, wykonywała i sprzedawała jego reprodukcje, a następnie odsprzedawała obiekt. Często zlecała także wykonywanie replik popularnych dzieł”.
"Czwórka"
Na stronie aukcji w Agra-Art czytamy dalej: „W latach 1875-1887 artysta mieszkał w Paryżu, malując w tym czasie kilkaset obrazów przedstawiających sceny z Ukrainy i Podola. Obrazy te cieszyły się tak dużym zainteresowaniem kolekcjonerów, że natychmiast znajdowały nabywców. Wiele dzieł, za pośrednictwem marszanda Adolphe’a Goupil’a – trafiało głównie do Stanów Zjednoczonych za stosunkowo wysokie sumy".
"Powrót z balu"
Zajrzałam na francuską wiki, a tam znacznie więcej informacji o Goupilu, o firmie, o biznesie...
"Dość innowacyjnym posunięciem na rynku amerykańskim było otwarcie w 1848 roku filii w Nowym Jorku pod nazwą Goupil, Vibert et Cie. Do 1884 r. współpracownikami Adolphe'a Goupila byli kolejno Alfred Mainguet (1850–1856), Léon Goupil (1854–1855), François Léon Boussod (1856–1884), Vincent van Gogh* (handlarz dziełami sztuki) (1861–1872n 1), Albert Goupil (1872–1884) i René Waladon (1878–1884)".
"Vincent van Gogh*- znany jako „Wujek Cent” (1820-1888) był holenderskim handlarzem dziełami sztuki, który częściowo pracował dla francuskiej firmy Goupil & Cie. Jest wujkiem Théo van Gogha i malarza Vincenta van Gogha. W 1869 roku zatrudnił swojego siostrzeńca, Vincenta van Gogha, który miał wówczas 16 lat. Jego młodszy brat Théo wstąpił do służby u wuja dopiero w styczniu 1873 roku, aby opiekować się filią Goupil z siedzibą w Brukseli. Obaj bracia nadali mu pieszczotliwe przezwisko „Wujek Cent” ((nl) Oom Cent)". Czy kogoś jeszcze dziwi sukces Vincenta-artysty? ;)
"Kiedy do firmy wszedł handlarz dziełami sztuki Vincent van Goghn, działalność rozszerzyła się na malarstwo i rysunek, a następnie w 1872 r. na obrazy przemysłowe, w tym zabiegi fotograficzne i heliograficzne.
Firma Goupil & Cie poprzez swoją interwencję na rynkach międzynarodowych dąży nie tylko do zwiększenia wolumenu swojej sprzedaży, ale także do podniesienia ceny dzieł. Dzięki relacjom na całym świecie kontaktuje się z klientami kolekcjonerskimi pierwszego pokolenia, z których zdecydowana większość to nowicjusze, ale kompetentni, gotowi płacić za pożądane dzieła po cenach znacznie wyższych niż rynkowe, w poszukiwaniu osobistego prestiżu. Ten międzynarodowy wymiar często prowokuje rywalizację o te same obrazy po obu stronach Atlantyku.
W 1897 roku Jean Boussod, Michel Manzi i Maurice Joyant (1864-1930) założyli firmę Manzi-Joyant et Cie, będącą kontynuacją i sukcesją Goupil. Firma ta została rozwiązana w 1917 r. Firma Boussod, Valadon et Cie została ponownie założona w 2021 r. za namową historyka sztuki Woutera van der Veena. Obecnie mieści się w Strasburgu i nosi nazwę handlową Van Gogh & Van Gogh".
Powróćmy do Chełmońskiego i jego kariery artystycznej, poniżej fragment z ciekawego artykułu Piotra Polichta (oczywiście na samym końcu podaję wszystkie źródła w postaci linków).
Trajektoria tej kariery, którą w katalogu wystawy śledzi Wojciech Głowacki, kontynuując badania Tadeusza Matuszczaka na temat sprzedaży obrazów Chełmońskiego przez topowego paryskiego marszanda Adolphe’a Goupila, to fascynująca opowieść sama w sobie. Jej początek przypada mniej więcej na rok 1877, kiedy to faktycznie kolekcjonerzy zaczęli chętnie prace Chełmońskiego kupować, ale pierwsze załamanie nastąpiło już na początku kolejnej dekady. W szczytowym momencie Chełmoński zarabiał do 70 tysięcy franków rocznie, kilkudziesięciokrotność (!) przeciętnej urzędniczej pensji – wciąż jednak jego obrazy osiągały wyraźnie niższe ceny niż choćby dzieła barbizończyka Charlesa-François Daubigny’ego. Po roku 1882 musiał się już sporo napracować na utrzymanie poziomu życia – sprzedawał dużo, ale coraz taniej.
Nic dziwnego, że kolejne obrazy stawały się wówczas coraz bardziej monotonne, a nierzadko i zwyczajnie efekciarskie. W tym przypadku zasada "klient nasz pan" bywała przerażająco dosłownie wcielana w życie. Goupil sugerował Chełmońskiemu konkretne poprawki, trochę jak profesor studentowi. Wskazywał co w danym dziele przemalować i narzucał tematy pod zapotrzebowanie klientów. Kolejne sceny z polowań i końskie czwórki nawet zapatrzonemu w twórczość malarza Witkiewiczowi jawiły się w efekcie jako smutny dowód koniunkturalizmu i dowód na spadek artystycznej formy. Monumentalna "Czwórka", jeden z najsłynniejszych obrazów w kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie, na co dzień wiszący w Sukiennicach, przez kilkanaście lat pozostawała w pracowni artysty, nie znajdując nabywcy. Dziś, w czasie rynkowego boomu na malarstwo, dla wielu artystów dopasowujących się do kolekcjonerskich oczekiwań i powielających rozwiązania, które zapewniły im sukces, historia Chełmońskiego mogłaby służyć za przestrogę.
Gwóźdź do trumny rynkowej kariery malarza przyniosło zwiększenie w roku 1883 cła na dzieła sztuki importowane do USA, gdzie trafiała w pewnym momencie nawet połowa obrazów wychodzących z paryskiej pracowni Chełmońskiego. Ta zmiana legislacyjna wywołała zresztą we Francji duże wzburzenie, owocując m.in. bojkotem artystów amerykańskich przez jury paryskiego Salonu. Chełmoński wracał więc do kraju na tarczy, choć nadal potrafił utrzymać narrację o komercyjnym międzynarodowym sukcesie. Co najważniejsze jednak, to właśnie załamanie kariery i powrót do kraju przyniosły nowy rozkwit jego sztuki.
Nieocenionym źródłem informacji o malarzu, jego twórczosci i kondyncji są wspomnienia Antoniego Piotrowskiego o Chełmońskim, choć sam autor na początku pisze: „Nie mam zamiaru, ani możności, pisania monografii Chełmońskiego. Niniejszy szkic jest tylko zebraniem na prędce moich osobistych o nim wspomnień. (…) Jak słusznie powiedział p. Dziewulski w mowie pogrzebowej, jeden jest człowiek tylko, który mógłby napisać monografię Chełmońskiego, a tym jest Stanisław Witkiewicz. Czy jednak zdrowie, silnie nadwątlone, pozwoli mu na to?
Jeżeli zatem napisałem te kilka słów, to w tej nadziei, że te drobne kamyczki moje może kiedyś przydadzą się do zbudowania całości, życiorysu tego niezwykłego człowieka.”
Oto jeden z "kamyczków":
„Pracownię miał na Bizet 5. Były to baraki powstałe po wojnie francusko-pruskiej, które przerobiono na dobre pracownie parterowe. Sąsiadem Józefa drzwi w drzwi był malarz francuski Albert Aublet, uczeń Meissonniera i Gerome’a. Były to wtedy najlepsze pod względem materyalnym czasy dla Józefa.
Obrazy jego płacono od 8 do 40 tysięcy franków! Głównym »editeur’em« jego był Goupil, chociaż kupowali od niego i amerykańscy i londyńscy handlarze, Christ (New-York) i Wallis (Londyn). Oprócz tego angielski milioner, Stewart kupował dużo obrazów, bo sobie formował galeryą jego obrazów.
(...)
W parę dni po przyjeździe wybrałem się do Józefa, na rue Bizet 5.
Zastałem u niego Goupila.
Po przywitaniu się z Goupilem i Józefem, mówię do Józefa po polsku:
— Przywiozłem twój obraz z Krakowa.
A Goupil pyta:
— Co pan tam masz za rulon, młody mistrzu?
— Obraz Chełmońskiego.
Rozwinąłem z wałka obraz i rozłożyłem go na podłodze. Goupil wyjął okulary, przetarł, nałożył, przyjrzał się obrazowi i rzekł do Józefa:
— Kochany mistrzu, kupuję ten obraz za osiem tysięcy franków — czy dobrze?
Józef się zgodził.
Trzeba było zapłacić 150 guldenów, dziś miałoby muzeum krakowskie piękną rzecz. Ale cóż, my Polacy mamy l'esprit d’escalier, czyli »mądry Polak po szkodzie«.
Po tym wielkim sukcesie, w Paryżu nastały ciężkie czasy. Bil Mac Kinleja zrujnował wielu artystów. Bil ten, czyli prawo, postanawiał cło od obrazów, przybywających z kontynentu europejskiego do Ameryki na 30 procent od ceny obrazu.
Przedewszystkiem więc tyczyło się to Paryża, gdzie przebywało kilkanaście tysięcy, a może i więcej malarzy, rozmaitych narodowości. Bardzo wielu z nich sprzedawało obrazy do Ameryki. Sprzedaż ta ustała, jak nożem ciął, na 15 dni przed wprowadzeniem prawa w życie".
*************
Póki co nie mam takiego Goupila nad sobą. I dobrze. A może źle? Choć jak się dobrze zastanowić, to każdy taki układ jest swego rodzaju cyrografem... Nie mogę się oprzeć, żeby nie załączyć jeszcze jednego cytatu ze wspomnień Anoniego Piotrowskiego:
" Jakiś Amerykanin przyszedł do Goupila, aby kupić obraz Chełmońskiego. Za warunek postawił jednak, że zapłaci tyle, ile będzie Goupil żądał, ale musi to być obraz Chełmońskiego najlepszy.
Goupil zapytał go, jakiego dowodu wymaga na to, że obraz dany jest najlepszy?
— Niech Chełmoński sam to stwierdzi — odparł Amerykanin.
Goupil zwrócił się do Chełmońskiego z prośbą, aby podpisał cyrograf, zredagowany przez niego, następującej treści:
„Je constate, que je considère le tableau ✕ comme une de mes meilleurs oeuvres« (Niniejszem stwierdzam, że uważam obraz ✕ jako jedno z najlepszych moich dzieł)."
*************
Pamiętajcie Państwo o nas, naszych pracach i sklepiku ze sztuką.
A+H
https://www.ahart.pl/
P.S. Pragnę przypomnieć, że na stronie https://www.ahart.pl/ , oprócz moich obrazów znajdziecie Państwo wspaniałe prace Huberta, niektóre w wyjątkowych oprawach Sztuki Cięcia z Częstochowy. Ponadto, zawsze można nabyć u nas wydruk, grafikę, czy rysunek i powierzyć go wspomnianym już specjalistom z Częstochowy do oprawy.
https://sztuka.agraart.pl/licytacja/487/511?fbclid=IwY2xjawH9-KtleHRuA2FlbQIxMAABHcE91KpQWhGlQ30glg0hOmTIGdMR5yIbqF_D747-lStB6Ulicdt3ffOKmg_aem_epd5yFJERM3cvxvpZZ3mqg
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Che%C5%82mo%C5%84ski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Goupil_%26_Cie
https://fr.wikipedia.org/wiki/Adolphe_Goupil
https://fr.wikipedia.org/wiki/Vincent_van_Gogh_(marchand_d%27art)
https://culture.pl/pl/artykul/jozef-chelmonski-w-muzeum-narodowym-w-warszawie
https://pl.wikisource.org/wiki/J%C3%B3zef_Che%C5%82mo%C5%84ski
tagi: wystawa malarstwo polskie chełmoński
![]() |
agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 16:00 |
Komentarze:
![]() |
saturn-9 @agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 16:12 |
Bardzo aktualne:
Gwóźdź do trumny rynkowej kariery malarza przyniosło zwiększenie w roku 1883 cła na dzieła sztuki importowane do USA, gdzie trafiała w pewnym momencie nawet połowa obrazów wychodzących z paryskiej pracowni Chełmońskiego. Ta zmiana legislacyjna wywołała zresztą we Francji duże wzburzenie, owocując m.in. bojkotem artystów amerykańskich przez jury paryskiego Salonu.
+
![]() |
agnieszka-slodkowska @saturn-9 9 lutego 2025 16:12 |
9 lutego 2025 19:15 |
Nawet bardzo aktualne. Trump chce iść w ślady MacKinley’a, którego z resztą uważa na najważniejszego z prezydentów USA. W mówie inauguracyjnej Trump nie tylko przywołał Mac Kinley’a, ale i gorąco go wychwalał za to, że uczynił Amerykę bogatą i silną, sugerując, że nie zamierza być gorszy od niego w budowie potęgi USA.
![]() |
MarekBielany @agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 19:44 |
Jak nie globalizm to cła jeszcze liczone w procentach a za chwilę w razy (x) kilo. To trochę przypomina drągiem o kraty (taka reprezentacja zero jedynkowa).
P.S.
wiedziałem, że o czymś zapomniałem.
... dobiegła już końca.
![]() |
MarekAd @agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 19:50 |
Wychodzi na to, że Chełmoński nie miał źle, bo w końcu zarabiał na swoim malowaniu dobre pieniądze, i wszystko za swojego życia! :) Trudno powiedzieć, jak się czuł z tym, że jego wolność artystyczna była w jakiś sposób ograniczona. To chyba indywidualna sprawa i wybór każdego artysty. Każdy musi żyć ze swoimi wyborami. Inna sprawa, że szeroko pojęta sztuka zawsze związana jest z czyimiś gustami i podlega modom, które można narzucać i nimi sterować. Często przecież jest tak, że ludziom podoba się dany obraz, bo wszyscy mówią, że jest wybitny. To tak trochę jak stanie w tych gigantycznych kolejkach do muzeów. Pamiętam, że Hania stała w takiej kolejce już 20 lat temu w Krakowie, żeby zobaczyć Chagalla. Sam myslałem, żeby pojechać w zeszłym roku do Krakowa na Łempicką, ale sobie pomyslałem, czy jest sens stać tyle na zimnie? Ostatecznie zrezygnowałem. Prawdą jest, że pokazanie się w takiej kolejce podbija nam ego, bo możemy się wtedy łudzić, że skoro tu stoimy, to tym samym należymy do wrażliwej elity intelektualnej narodu :))
Na żywo widziałem tylko jednego Chołmońskiego "Powrót z balu". Wisi w katowickim muzeum i moim zdaniem jest numerem dwa tego muzeum. Obraz bardzo mi się podoba, choć numerem jeden dla mnie jest "Siewca" Wyczółkowskiego wiszący obok :)
![]() |
agnieszka-slodkowska @MarekAd 9 lutego 2025 19:50 |
9 lutego 2025 20:25 |
O tym właśnie napisałam, nie miał źle, a wręcz bardzo dobrze (sława, kariera, sprzedaż obrazów), tylko ten drobny szczegół, kiedy „impresario” mówi ci co masz malować i robi korekty jak studentowi. Malowanie tych samych kompozycji też nie jest ani fajne ani rozwijające (dawno temu, jeszcze przed studiami,malowałam 3x kopię tej samej holenderskiej martwej natury i powiem szczerze, że miałam tego serdecznie dość).
Zgodzę się, że sztuka szeroko lansowana i uznana przez krytyków będzie silniej oddziaływać na ludzi. A ludzie będą pragnęli ją choćby zobaczyć. Miałam podobnie z Hopperem i stałam 3 godziny w deszczu w zakręcanej kolejce do Grand Palais w Paryżu. Wcale nie czułam się ani dumna z tego powodu ani wyróżniona, o żadnym podbijaniu ego nie ma mowy. Chciałam po prostu zobaczyć na żywo obrazy, które znałam tylko z reprodukcji. I powiem szczerze byłam rozczarowana…
![]() |
Paris @agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 20:32 |
Zupelnie fantastyczny wpis !!!
Rzucilas ,,nowe swiatelko,, na Chelmonskiego i jego sztuke, zreszta baaardzo interesujace. Szkoda wielka, ze nie mialam tej wiedzy co teraz jeszcze 10-15 lat temu, bo mialabym, o morze, wiecej tematow do dyskusji z jedna, z moich patronek w Paryzu Madame Philliphine, ktora w latach `50-80 zrobila wielka kariere i fortune sprzedajac do USA tysiace ,,slonecznikow,, VG... i nie tylko do USA.
Moze ona z ojcem miala ,,wtyke,, do tego korpo ,,Goupil & s-ka,,... taka mnie wlasnie mysl teraz naszla.
Pozdrawiam Obydwoje serdecznie i lacze nadzieje na zobaczenie sie juz niebawem na najblizszej konferencji,... sciskam mocno,
![]() |
MarekBielany @agnieszka-slodkowska 9 lutego 2025 20:25 |
9 lutego 2025 20:40 |
Czy to nie jest tak, że namalować, a nie kupić ?
![]() |
MarekAd @agnieszka-slodkowska 9 lutego 2025 20:25 |
9 lutego 2025 21:09 |
Ja też nie czuję się wyróżniony stojąc w kolejce za czymkolwiek, ale wydaje mi się, że jest sporo ludzi, którzy stoją tam tylko dlatego, żeby się tym pochwalić i poczuć się lepiej.
Myślę, że to o czym piszesz dotyczy wszystkich, nie tyko artystów. Trudno jest w życiu być całkowicie wolnym i nie iść na żadne kompromisy. Niewielu jest ludzi, którzy zawsze idą za głosem własnego serca i nie boją się mówić "nie", bo zazwyczaj wiąże się to z jakąś stratą, czy finansową, czy wizerunkową, czy jeszcze inną.
Pozdrawiam serdecznie :)
![]() |
Trzy-Krainy @agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 21:17 |
Szczęść Boże. Pani Agnieszko, dziękuję za piękny wykład o Chełmońskim. Na sztuce się nie znam, ale dobrze, że człowiek ma sumienie, a i Pan Bóg dopuszcza różne katastrofy, jak ten Bil. Bardzo dynamiczny, na obrazach, jest Chełmoński, i z talentu będzie rozliczany.
Zajrzałem do sklepu. Do tej pory dla mnie najważniejszy był obraz z Kamienną i padającym śniegiem. Gdy go zobaczyłem, od razu wiedziałem, z którego miejsca był malowany. W sklepie go nie ma. Teraz więc nr 1 jest ten obraz świętokrzyski:
Pola, chmury i wiatr. Świętokrzyskie – A+H
Proszę pozdrowić pana Huberta.
P.S.
Tutaj wokół pola. Teren pagórkowaty. Horyzont może nawet do kilkunastu kilometrów. Codziennie inny wschód słońca. Róże, błękity, żółcie na płd.-wsch. niebie. Tuż przed wschodem słońca, jasną najpierw staje się górna część dachu kościoła i powoli schodzi w dół. A gdy nie ma chmur, to zachody słońca są płomienistczerwone na wielkich przestrzeniach nieboskłonu.
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 21:24 |
Ciekawe wspomnienia o Chełmońskim, ciekawym człowieku.
Okazuje się, że jest ich sporo. Zacząłem się tym interesować po zwiedzeniu wystawy w październiku ubiegłego roku zanim pojechałem z Jurkiem do Kurozwęk na konferencję.
Taka ciekawostka, może nie najważniejsza:
Wieczór letni - wspomnienie Ukrainy, 1875.
Przez 133 lata obraz uchodził za zaginiony.
Analiza rentgenowska obrazu wykazała, że Józef Chełmoński namalował go na szkicu kolegi, Antoniego Piotrowskiego.
Jest to najdrożej sprzedana praca tego artysty w historii. Na licytacji dzieło osiągnęło 3,6 mln zł, a wraz z opłatą aukcyjną jego ostateczna cena wyniosła 4,32 mln zł.
Dla mnie bardzo dziwny, tajemniczy obraz.
![]() |
Matka-Scypiona @agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 21:31 |
Kilkaset? O matko! Czy w ogóle gdzieś jest jakiś katalog wszystkich obrazów Chełmońskiego? Chyba nie... Dobry artysta to ma silnik rakietowy w ręku. W Muzeum Prado dziwiłam się mnogosci obrazów Velazqueza. Teraz już się nie dziwię. Życzę sukcesów i dobrego marchanda!
![]() |
Matka-Scypiona @Trzy-Krainy 9 lutego 2025 21:17 |
9 lutego 2025 21:32 |
Szczęść Boże! Czy mogę prosić o zajrzenie na priv. Pozdrawiam!
![]() |
agnieszka-slodkowska @MarekBielany 9 lutego 2025 19:44 |
9 lutego 2025 21:43 |
Szkoda, że zapomniał Pan o wystawie Chełmońskiego, warto było zobaczyć.
![]() |
agnieszka-slodkowska @Paris 9 lutego 2025 20:32 |
9 lutego 2025 21:46 |
Dziękuję!
Ciekawe osoby znałaś w Paryżu; teraz już chyba późno, żeby zgłębić temat.
Pozdrawiamy serdecznie :)
![]() |
agnieszka-slodkowska @MarekBielany 9 lutego 2025 20:40 |
9 lutego 2025 21:46 |
Ważne i to i to.
![]() |
Trzy-Krainy @Matka-Scypiona 9 lutego 2025 21:32 |
9 lutego 2025 21:49 |
Odpowiedziałem.
![]() |
agnieszka-slodkowska @MarekAd 9 lutego 2025 21:09 |
9 lutego 2025 21:55 |
Nie piętnowałam Chełmońskiego, że szedł na kompromisy; każdy wybiera swoją własną drogę. Przez pryzmat jego osoby chciałam pokazać mechanizm rynku sztuki oraz to, dlaczego jest dziś znany, a jego obrazy osiągają zawrotne sumy.
Również serdecznie pozdrawiam.
![]() |
kluczu @agnieszka-slodkowska |
9 lutego 2025 21:57 |
Tak aprops Państwa sklepiku, czy Pan Hunbert planuje zrobić jeszcze jakieś koszulki z którąś z grafik widywana w wydawnictwie Klinika Języka-szczególnie w ostatnim czasie?
![]() |
agnieszka-slodkowska @Trzy-Krainy 9 lutego 2025 21:17 |
9 lutego 2025 22:02 |
Szczęść Boże ojcze Stanisławie. Dziękuję za fachowy komentarz :)
Kamienna z padającym śniegiem nie jest na sprzedaż, dlatego nie ma jej w sklepie (wisi u nas na ścianie). Obraz, o którym Ojciec wspomina ("Pola, chmury i wiatr") to też jeden z moich ulubionych świętokrzyskich pejzaży.
Tutaj wokół pola. Teren pagórkowaty. Horyzont może nawet do kilkunastu kilometrów. Codziennie inny wschód słońca. Róże, błękity, żółcie na płd.-wsch. niebie. Tuż przed wschodem słońca, jasną najpierw staje się górna część dachu kościoła i powoli schodzi w dół. A gdy nie ma chmur, to zachody słońca są płomienistczerwone na wielkich przestrzeniach nieboskłonu. Tak pisze poeta i człowiek wyjątkowo wrażliwy na kolor. Pięknie dziękuję za ten jakże plastyczny opis.
Hubert pozdrowiony. Oboje ojca serdecznie pozdrawiamy!
![]() |
agnieszka-slodkowska @Andrzej-z-Gdanska 9 lutego 2025 21:24 |
9 lutego 2025 22:09 |
Dziękuję Panie Andrzeju za komentarz.
Obraz o którym Pan pisze - świetny. Często malarze przemalowują swoje starsze, czy mniej udane kompozycje. Natomiast chyba nie często korzystają z podmalówek/ szkiców swoich kolegów... Bardzo zagadkowa sprawa...
![]() |
agnieszka-slodkowska @Matka-Scypiona 9 lutego 2025 21:31 |
9 lutego 2025 22:19 |
Przypuszczam, że musi być taki katalog, ale pewności nie mam. Zazwyczaj kolekcjonerzy sztuki pytają o takowe, ponieważ chcą mieć absolutną pewność czy kupują dzieło tego konkretnego malarza, a nie domniemane dzieło czy podróbkę.
Tak, rzeczywiście liczba kilkuset obrazów robi wrażenie! Kiedyś ludzie byli bardziej pracowici, mniej przebodźcowani, bardziej skupieni - stąd takie fantastyczne efekty :)
Velezqueza uwielbiam - jeden z moich ulubionych mistrzów. Miałam to wielkie szczęście móc przyglądać się oryginałom właśnie w Prado. Poza tym Velazquez miał najlepszego z mecenesów: króla.
Dziękuję serdecznie. Niebawem osiągne poziom 500 obrazów, wszystkie są skatalogowane (przeze mnie oczywiście). O jubieleuszu na pewno tu napiszę :)
![]() |
agnieszka-slodkowska @kluczu 9 lutego 2025 21:57 |
9 lutego 2025 22:23 |
Tak, Hubert ma taki plan, nie wiadomo jeszcze kiedy. Będziemy informować tutaj na blogu.
![]() |
Paris @agnieszka-slodkowska 9 lutego 2025 21:46 |
9 lutego 2025 22:59 |
Tak,...
... az sama tego pojac i uwierzyc - czesto - nie moge, ze akurat mnie, biednej Polce, sie to zdarzylo !!!
To moglo byc TYLKO zrzadzenie Boze, inaczej sobie tego nie tlumacze,... a Madame Philliphine moze nawet nie zyc, bo juz wtedy byla leciwa. W kazdym badz razie, jak jej powiedzialam, ze wracam do Polski - to byla w szoku i prawie sie zalamala, a jak bobry plakalysmy obydwie.
![]() |
Paris @agnieszka-slodkowska 9 lutego 2025 22:19 |
9 lutego 2025 23:09 |
Oh la la !!!
I ZERO dubli... dla mnie, cos niesamowitego.
![]() |
jan-niezbendny @agnieszka-slodkowska |
10 lutego 2025 03:52 |
Ciekawe zagadnienie Pani poruszyła: wolny rynek sztuki a wolność artystyczna. Tak czy owak, jeśli twórca ma ze swojej sztuki wyżyć, to musi sprzedawać rzeczy przypadające do gustu mecenasowi - jak nie ndywidualnemu, to zbiorowemu, który często ma gorszy gust, a egzekwuje swoje prawa bezwzględnie. Na rynku, wiadomo, liczą sie nie tylko wartości ściśle materialne, wynikające z obiektywnych cech przedmiotu. Może one nawet najmniej i nie dotyczy to tylko ubrań, samochodów i smartfonów.
Jednak artysta chce byc niezależny - dla niego pieniądze są też tylko środkiem do budowania self-esteem. I tu mamy różne strategie. Można szukać utalentowanego marszanda albo bogatego i wrażliwego na piękno mecenasa, ale najlepsi w te klocki potrafią sprzedawać sie sami i dywersyfikować mecenat. Taki Rubens na przykład pokazał, że się da. Wystarczy odwiedzić jego dom w Antwerpii i porownać ze skromną kamieniczką Rembrandta. Dzisiaj to się najlepiej udaje ludziom trochę bezczelnym, jak Koons, nie?
No ale nagrodą w pewnym momencie staje się status tak wysoki, że można sobie pozwolić na wiele. Jak w tej historii o Dalim i portrecie Stavrosa Niarchosa, który nie spodobał się klientowi. Albo w skeczu Monty'ego Pythona o papieżu i Michale Aniele. ;) To żart, ale coś mówi fakt, że "nieprzyzwoite" nagości w Kaplicy Sykstyńskiej odwazono się zamalować dopiero 20 lat po śmierci artysty.
Wszystkiego dobrego zawodowo i prywatnie, pani Agnieszko.
![]() |
Matka-Scypiona @agnieszka-slodkowska 9 lutego 2025 22:19 |
10 lutego 2025 07:02 |
Tys pięknie, jakby powiedział Kwiczoł. A tak na poważnie. Jestem pozytywnie oszołomiona tą liczbą Twoich dzieł malarskich. Masz już swój niepowtarzalny styl, rozpoznawalny i obrazy są przepiękne! Jeszcze raz wszystkiego dobrego dla Ciebie i Huberta!
![]() |
Matka-Scypiona @Trzy-Krainy 9 lutego 2025 21:49 |
10 lutego 2025 07:05 |
Bóg zapłać!
![]() |
gabriel-maciejewski @agnieszka-slodkowska |
10 lutego 2025 07:25 |
Ja nie wiem, że ludzie w ogóle wierzą w tę tak zwaną wolność artystyczną. Powyżej pewnych kwot nie ma żadnej wolności i nigdy jej nie było.To są dyrdymały, wymyślone przez krytyków, którzy chcieli wskazać na siebie, jako siłę sprawczą w promocji sztuki. Ta zaś tkwiła zawsze w pieniądzu i polityce. Niestety nie mówi się o tym, bo trudno wobec takich konstatacji udawać niezależnego artystę z szyją owiniętą jedwabnym szalem...To są, pardon, pierdolety, bez związku z prawdą czy nawet jej cieniem
![]() |
agnieszka-slodkowska @Paris 9 lutego 2025 23:09 |
10 lutego 2025 09:25 |
"Duble" były, całe szczęście były to wyjątkowe zamówienia, bo chodziło o Świętą Rodzinę (w sumie temat ten namalowałam 3x- jeden dla kościoła i dwa dla osób prywatnych). Pracując nad obrazem religijnym choćby i kolejny raz, myśli podążają w dobrym kierunku - Ora et Labora, a każda kolejna kompozycja zdaje się być coraz lepsza. Powstały też 2 bliźniacze obrazy "Pocałunek Judasza" -zamawiający podał błędny format, a było to do konkretnej kaplicy na Słowackim Spiszu (jeden zawędrował na Spisz, drugi przekazałm naszej parafii). Także dwa pejzaże namalowałam podwójnie; zbyt szybko się sprzedały, uważałm je za wyjątkowe, więc namalowałam bardzo podobne kompozycje.
![]() |
agnieszka-slodkowska @jan-niezbendny 10 lutego 2025 03:52 |
10 lutego 2025 09:54 |
Zgadzam się z Panem. Nie ma wolności na rynku sztuki, co z resztą między słowami napisałam. Dylemat jest wtedy, kiedy artysta musi malować rzeczy, których nie chce, a ma takie kontrakcie (propagandowe, nie zawsze moralne). Można się temu oprzeć i wtedy wypada się z obiegu. Można przyjąć zlecenie i chodzić w glorii.
Rubens to zupełnie inna bajka/ inne czasy; działał na styku sztuki i agentury, niektórzy jego zleceniodawcy nie są do końca rozpoznani. Fakt, jego kontrahenci należeli do największych tego świat m.in. król Anglii. Sam Rubens lubił bywać w towarzystwie, był lubiany i rozpoznawalny; opanował balansowanie między katolikami a protestantami, a zamówienia sypały się z obu stron. Z resztą miał swoich uczniów/współpracowników, którzy pamagali mu w realizacji wielkiej liczby zamówień. Czasem Rubens jedynie tylko sygnował swoją pracę.
Wojciech Kossak miał bardzo silną pozycją poprzez kontakty i mecenat cesarza. Wiele firm podsyłało mu swoje produkty, od mydeł po koniaki. Wszystkie te firmy pragnęły, by choć wypowiedział przychylne słowo o ich produkcie, by u niego w pracowni stał taki a nie inny trunek, by palił publicznie konkretną markę papierosów. Kossak był kimś w rodzaju celebryty i influencera. Oczywiście rozsądnie dbał o swój wizerunek i nie dawał się łapać na takie tanie chwyty.
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam.
![]() |
agnieszka-slodkowska @Matka-Scypiona 10 lutego 2025 07:02 |
10 lutego 2025 09:54 |
Dziękuję serdecznie i również pozdrawiamy!
![]() |
agnieszka-slodkowska @gabriel-maciejewski 10 lutego 2025 07:25 |
10 lutego 2025 09:57 |
Dokładnie tak jest, a historycy sztuki zajmują się głównie markowanymi tematami jak: "Ile w Chełmońskim artysty, a ile człowieka"
![]() |
gabriel-maciejewski @agnieszka-slodkowska 10 lutego 2025 09:57 |
10 lutego 2025 10:03 |
Bo artysta to jak wiadomo nie człowiek, tylko dżdżownica
![]() |
Paris @agnieszka-slodkowska 10 lutego 2025 09:25 |
10 lutego 2025 11:00 |
Rozumiem,...
... dublowanie ,,obrazow swietych,, to troszke inna rzecz, tak mysle !!!
Nawet kilkukrotne powtorki - to tez dopuszczalna sprawa, ale malowanie tego samego w setkach albo i tysiacach egzemplarzy - to juz zakrawa na OSZUSTWO.
![]() |
Paris @gabriel-maciejewski 10 lutego 2025 07:25 |
10 lutego 2025 11:12 |
Tak,...
... ale te tzw. wolnosc mozna rozszerzyc na pozostale dziedziny naszego zycia, w tym m.in. polityczna !!!
I w zwiazku z powyzszym, w zyciu mozna byc tylko WOLNYM CZLOWIEKIEM albo SPRZEDAJNA KUR*A. A zalezy to tylko od naszych wyborow.
![]() |
agnieszka-slodkowska @Paris 10 lutego 2025 11:00 |
10 lutego 2025 14:46 |
W kontekście obrazów religijnych nawet nie chcę używać terminu "dublować". Nikt na mnie nie wywierał presji, żebym namalowała daną scenę po raz kolejny. Po prostu sama chciałam namalować jeszcze raz, zwłaszcza, że to było dla bardzo sympatycznych ludzi. A jeśli chodzi o "podwójne pejzaże" to zrobiłam to dla siebie :)
Jak ktoś namaluje 100 razy tę samą kompozycję to niekoniecznie od razu musi być oszustwo... To raczej fabryka. I nuda. I raczej nie dla mnie.
![]() |
ArGut @agnieszka-slodkowska 10 lutego 2025 14:46 |
10 lutego 2025 15:16 |
>To raczej fabryka. I nuda. I raczej nie dla mnie.
A według koleżanki kiedy jest fabryka ? Jak się maluje:
-) cięgiem 100 szt z jednego formatu,
-) serię postaci/pejzaży zimowych/kompozycji kwatowych,
-) ....
A może laikowi to trudno zobaczyć?
![]() |
Paris @agnieszka-slodkowska 10 lutego 2025 14:46 |
10 lutego 2025 15:23 |
W Twoim przypadku...
... ,,dublowanie,, to rzeczywiscie bardzo niefortunny termin !!!
Ale np. Madame Philliphine malowala te ,,sloneczniki,, VG ze swoim ojcem w tysiacach sztuk i to prawie przez 30 lat. Z tego co mi opowiadala, to ona nie mogla juz patrzec na te ,,sloneczniki,,.. autentycznie ona tymi ,,slonecznikami,, wprost rzyg*la. Pozniej skonczyla drugie studia i byla dentystka, ale nigdy nie pracowala w wyuczonym zawodzie, bo kasa ,,z malowania,, byla bajeczna,... ale w latach `80-tych to calkiem zdechlo.
Ciekawa jestem ile dubli robil Chelmonski,... czy to gdzies jest odnotowane w ogole.
![]() |
agnieszka-slodkowska @ArGut 10 lutego 2025 15:16 |
10 lutego 2025 15:52 |
No przecież napisałam; kiedy się maluje 100 kopii tego samego obrazu.
![]() |
agnieszka-slodkowska @Paris 10 lutego 2025 15:23 |
10 lutego 2025 16:00 |
Tak jak już wcześniej napisałam, pewnie wszystkie jego prace zostały skatalogowane, a taki wykaz zapewne mają eksperci.
![]() |
Paris @agnieszka-slodkowska 10 lutego 2025 16:00 |
10 lutego 2025 18:45 |
No tak,...
... w koncu ,,experci,, musza wiedziec zeby MANIPULOWAC odpowiednio cenami dziel danego ,,artysty,, na ,,wolnym rynku,, !!!
![]() |
BeaM @agnieszka-slodkowska |
10 lutego 2025 20:39 |
Byłam dwa razy na Chełmońskim i wystawa wciąż we mnie rezonuje. Nie odniosłam wrażenia, by 80 procent obrazów było „z identyczną pogodą". Te pejzaże wołyńskie, karczmy i zaprzęgi są ukazane zimą i na przednówku, podczas roztopów, ale to ledwie dwie pierwsze sale. Na mnie to malarstwo nie działa depresyjnie - przeciwnie! Uważam te listopadowe wiejskie szarugi i te nocne za najpiękniejsze, najbardziej wyrafinowane i zniuansowane pod względem palety. Właśnie w tych obrazach, bardziej niż w dobrze znanych scenkach chłopskich jak „Babie lato" i cukierkowych chwilami pejzażach ujawnia się cały geniusz Chełmońskiego. Ten jego śnieg, raz aż chrupiący pod nogami, raz topniejący i zamarzający na powrót w kałużach, przeglądający w późno popołudniowym słońcu czy rozświetlony tylko pochodniami w nocy... Zresztą nie chodzi o jakieś fotograficzne odzwierciedlanie rzeczywistości, ale to, jaki te obrazy mają nastrój! Tutaj jest parę moich fot z wystawy, choć nie oddają prawdziwej urody płócien. Po obejrzeniu wystawy poszłam z przyjaciółmi na ekspozycję stałą w muzeum i muszę powiedzieć, że zaraz po Chełmońskim patrzenie na jakieś Kossaki i Gersony czy Matejkę było dość rozczarowujące. Ich obrazy wydawały nam się płaskie i zgaszone... Bez wyrazu. Ja się tam cieszę, że ludzie tak tłumnie odwiedzili wystawę i nawet się nie zastanawiam, czy dla lansu czy ze szczerej miłości do sztuki. Nawet jeśli się lansują, w tym politycy, to niech to robią właśnie na rzeczach świetnych, jak twórczość Chełmońskiego. Takie snobizmy popieram ;). A Tobie życzę nieustającej weny i wielu zamówień!
![]() |
ArGut @agnieszka-slodkowska 10 lutego 2025 15:52 |
10 lutego 2025 20:51 |
Źle zadałem pytanie. Precyzyjniej chodziło mnie o to kiedy te 100 szt. kopi powstaje - hurtem, przy zamówieniu takiego pana w podobie Gopila? Do takiego procederu to wypada mieć warsztat jak i uczniów kopistów.
Czytałem, że pan Albrecht Dürer przygotowywał żonie miedzioryty, żeby ona spokojnie "odciskała" kupony z jego sztuki. Mając jakieś zorientowanie w tamtej technologię i inżynierii materiałowej. To matryca mogła wyprodukować 100-200 kopi i wcale nie każda musiała być identyczna. Dziś można pojść w jakiś druk analogowy/cyfrowy/wielokolorowy ... i na każdej z 10/20/50/100 kopi dodać "coś" ...
Jak to działało w czasach pana Chełmońskiego, dostawał zamówienie i trzaskał sztukę za sztuką ? Może to też SZTUKA walnąć 100 szt. tego samego "formatu" i się nie pożygać ...
![]() |
agnieszka-slodkowska @BeaM 10 lutego 2025 20:39 |
10 lutego 2025 21:18 |
Ta notka nie była stricte o malarstwie Chełmońskiego, tylko o sprzedaży jego prac i o zależnościach miedzy nim a Goupilem. Pięknie napisałaś o jego obrazach i stonowanej kolorystyce. A jednak załączyłaś więcej zdjęć jego prac w pełniejszej, ciepłej tonacji (zajrzałam pod link). Na obrazy patrzę zupełnie inaczej niż Ty. Jako malarz dostrzegam lekkość z jaką obraz jest namalowany. Dla mnie Chełmoński nie obroni się samym nastrojem. U wspomnianych przez Ciebie malarzy, Kossaka czy Matejki widać pewną ręką, śmiałe pociągnięcia pędzlem, dynamikę w formie, ale i w temperaturze barwnej. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
![]() |
agnieszka-slodkowska @ArGut 10 lutego 2025 20:51 |
10 lutego 2025 21:25 |
W zasadzie to nie wiem o co Panu chodzi. Co innego malarstwo, a co innego odbitka grafiki z matrycy; matryca jest po to żeby powielać.
Nie wiem co czuł Chełmoński kiedy malował kolejną podobną kompozycję. Skoro malował, tzn. że mu to odpowiadało, prawda?
![]() |
BeaM @ArGut 10 lutego 2025 20:51 |
10 lutego 2025 21:53 |
No właśnie z tekstu powstało takie wrażenie, że Chełmoński malował jakieś setki takich samych dzieł, co nie jest prawdą. Namalował kilka wersji zaprzęgów końskich (trójki i czwórki), wszystkie znakomite i w ogóle nie dziwię się temu Goupilowi, że postawił na tego artystę. Nie wiem, co czuł Chełmoński, malując te obrazy, ale sądzę, że wspaniale. Widać to po sposobie malowania koni czy psów, których pełno jest na obrazach. Czuć umiłowanie do tych zwiarząt. Czy to nie my wdrukowujemy jakieś XX-wieczne przekonania, że u artysty to naważaniejsza ta wolność artystyczna? Już Gabryś napisał to w komentarzu. Ci ludzie myśleli nieco inaczej chyba. Zamównie to poważna sprawa, a jak za tym idzie uznanie i dobre dochody, to malarz, który najwyraźniej lubił taką tematykę, raczej malował je chętnie. Tak sobie tylko przypuszczam.
![]() |
BeaM @agnieszka-slodkowska 10 lutego 2025 21:18 |
10 lutego 2025 21:58 |
Tak, nie załączyłam tych szarych piękności, bo w tych pierwszych salach było dość ciemno i powstały jakieś bliki od górnego oświetlenia na tych akurat obrazach (widać to też w górnej części dachu karczmy). Może odnajdę w sieci, to dołączę
![]() |
jan-niezbendny @agnieszka-slodkowska 10 lutego 2025 21:25 |
11 lutego 2025 09:30 |
We Francji prawo zakazuje wykonywania więcej niż 8 odlewów rzeźby + 4 tzw. épreuves d'artiste. W ten sposob chronią nie tyle klientów, co samych artystów przed chciwością odlewni. W grafice to chyba "dobrą praktyką" jest niszczenie matrycy np. przez przejechanie na krzyż dłutem po wykonaniu limitowanej serii, ale czy wielu to naprawdę robi? Wątpię. Znam takich, którym zwyczajnie szkoda niszczyć - chociaż nic mi nie wiadomo, żeby dopuszczali sie produkcji n-tych kopii unikatu nr ileś przez ileś tam.
W ogóle z dziełami reprodukowalnymi jest zawsze ten sam kłopot. Weźmy Canovę (też z tych, co znali sie na interesach). Przecież on tworzył gliniane modele, a z nich dopiero przenoszono na marmur pomiary i pracowicie wykuwano te wspaniałe dzieła sztuki. Przy czym sam artysta się nie przemęczał. Dlatego o cenie tej czy innej rzeźby decyduje proweniencja: jak z warsztatu samego Canovy, to superdrogo, jak od jakiegoś bliskiego ucznia jak Bienaimé - niewiele taniej, ale na kopię z XX wieku - praktycznie identyczną w gatunku, dotyku i wyglądzie - to już jakiś powiatowy krezus mógłby sobie pozwolić. A z tą proweniencją, to co potrafią "udowodnić" eksperci, to się fizjologom nie śniło. ;)
Beksiński przez jakiś czas eksperymentował z Photoshopem, który jest (może był, bo dzisiaj mamy AI) idealny do tego typu imaginarium, w jakim krązyła jego wyobraźnia. Ale gdzieś czytałem, że przestał, bo doszedł do przekonania, że dziś wykonany wydruk-oryginał (z podpisem artysty) nieuchronnie bedzie gorszy od tego, co będzie mógł wydrukować sprzęt kolejnej generacji. Tyle że artysta juz sie pod tym nie podpisze...
![]() |
agnieszka-slodkowska @jan-niezbendny 11 lutego 2025 09:30 |
11 lutego 2025 10:18 |
Dziękuję za ciekawe informacje.
Graficy rzadko niszczą swoje matryce, raczej zabezpieczają i przechowują.
Z tego co wiem, w Japonii matryce do XVIII-to czy XIX-sto wiecznych ukiyo-e nadal są przechowywane (1 grafika = kilka a nawet kilkanaście matryc z twardego drewna - w zależności od skomplikowania, kolorów etc.), a nawet powstają z nich kopie, z których nadal powielane są odbitki na prawie masową skalę, oczywiście na specjalnym papierze. Ceny są bardzo przystępne.
Rzeczywiście z dziełami reprodukowanymi jest kłopot. Kłopot jest też z mistrzem i jego uczniami. Kiedy można uznać obraz, że to dzieło mistrza? Ile musi być % udziału mistrzowskiej ręki, ale uczniów? Jak wspominałam już, Rubens, miał w pracowni wielu uczniów. Czasami robił tylko kilka finalnych pociągnięć na gotowym obrazie w swój charakterystyczny sposób oraz sygnował ukończone dzieło. Wielu się złapało, ale byli i prawdziwi koneserzy; niektóre z obrazów Rubensa dostarczone na angielski dwór przez księcia Buckingham zostały mocno skrytykowane przez samego monarchę i odesłane - król zażyczył sobie prac namalowanych przez samego mistrza, a nie przez jego podopiecznych. Takich „numerów” w świecie sztuki jest pewnie dużo, dużo więcej.
Co zaś tyczy się Beksińskiego - on nie „rozumiał” Photoshopa, nie potrafił się nim posługiwać i tak na prawdę program graficzny nie był mu do niczego potrzebny; wielu krytyków oceniło spadek formy artystycznej malarza w momencie kiedy zajął się grafiką komputerową. Na mnie Beksiński w każdej formie działa dołująco, czy w malarstwie czy w grafice komputerowej, ale to insza inszość.
![]() |
MarekBielany @agnieszka-slodkowska 9 lutego 2025 21:46 |
11 lutego 2025 20:09 |
tak pomyślałem, kradnąc kawałek płótna na ramie z farbkami.
Dawniej w połowie gomułki było powszechne.
tam się pojawiały nici zwane ...?
![]() |
MarekBielany @MarekBielany 11 lutego 2025 20:09 |
11 lutego 2025 20:11 |
Kordonek.
![]() |
maria-ciszewska @agnieszka-slodkowska |
12 lutego 2025 15:47 |
Agnieszko, Ty nie potrzebujesz Goupila. Jesteś nim sama dla siebie. Nie wiem, co jest trudniejsze.
![]() |
agnieszka-slodkowska @maria-ciszewska 12 lutego 2025 15:47 |
12 lutego 2025 16:21 |
Zgadza się Marysiu, trudno być sobie menadżerem.